news

blog

Koza, cielę, czy owca – czyli rozterki współczesnego kopisty

30 marca 2019

Wykonanie kopii całej karty pergaminowej z rękopisu, czy dokumentu zawsze wiąże się z dylematem: jakiego pergaminu użyć, żeby praca była zbliżona do oryginału?

Muzeum Narodowe w Krakowie zleciło mi wykonanie kopii rozmaitych dokumentów w ramach projektu: „Przeszłość -przyszłości – remont i wyposażenie Muzeum Książąt Czartoryskich – Muzeum Narodowe w Krakowie w celu udostępnienia unikatowej kolekcji”.

Będąc pierwszy raz w Bibliotece Czartoryskich, gdzie wszystkie te „zlecone” manuskrypty są przechowywane, zaczęłam od ‘inspekcji’ samego materiału, który został użyty do poszczególnych rękopisów. Postanowiłam dobrać odpowiedni pergamin porównując oryginał z pergaminami, które są dostępne na rynku. Zadanie z początku wydawało się proste… Ot porównam, dobiorę i zamówię właściwy.

Fot. B. Bodziony, porównanie próbek pergaminu z Pontyfikałem Ciołka

Pracując od 10 lat na pergaminie zgromadziłam wcale pokaźną kolekcję rozmaitych pergaminów, często zostały mi z nich jedynie małe fragmenty, ale za to bardzo różnorodne. Pochodzą one od francuskich, angielskich i polskich producentów. Okazało się, że mimo posiadania setek skrawków pergaminowych nie znajduję ani jednego, który całkowicie odpowiadałby porównywanemu oryginałowi. Jak jeden pasował kolorem, to nie grubością. Jak dobrałam grubość, to wygląd powierzchni zupełnie się nie zgadzał. Sytuacja patowa.

Fot. B. Bodziony skrawki pergaminowe

Zacznijmy więc od początku: karta pergaminowa jest wykonana ze skóry. Po pierwsze, określenie z jakiego zwierzęcia pochodziła skóra w oryginalnych rękopisach okazało się zadaniem, które mnie przerosło.  Czasami da się to określić po wyglądzie skóry (na przykład współczesny pergamin kozi ma często bardzo wyraźnie zaznaczone pory po mieszkach włosowych), często jednak jest to zadanie niemożliwe, przynajmniej dla kogoś, kto nie produkuje pergaminu, a tylko na nim pracuje. Postanowiłam „włączyć” do badań eksperta.  Ponieważ chyba nie ma bardziej znanego na świecie producenta pergaminu od zakładu Williama Cowely’a, chwyciłam za słuchawkę  i wybrałam numer zakładu Williama Cowley’a w Anglii.

Rozmowa okazała się niezwykle pouczająca. Nigdy tak wnikliwe i tak długo nie dywagowałam o pergaminach, poruszając kwestie, o których nawet nie wiedziałam, że istnieją. Nie ukrywam, że próbowałam pana Paul’a Wright’a, głównego managera, skusić obietnicą świetnego piwa, aby przyjechał do Krakowa i sam obejrzał dokumenty. Któryż Anglik odmówi dobrego piwa? Rzeczywiście obietnica była kusząca, niestety ilość zamówień które miał do realizacji nie pozwoliła na takie wycieczki. Sprawa musiała zostać załatwiona telefonicznie i listownie. Pan Wright zwrócił mi uwagę na jeden z aspektów, który musiał mieć znaczenie przy wyborze pergaminu. W Anglii jeśli zamówienie było dla króla, czy arystokraty to pergamin prawie zawsze był welinem ( czyli ze skóry cielęcej) najlepszej jakości. Czyli to, dla kogo zamówienie miało być wykonane, mogło determinować wybór skóry.

Czy aby na pewno jednak był to wybór skóry w zależności od zwierzęcia, czy może po prostu wybór jakości skóry, niezależnie od rodzaju zwierzęcia? Jeszcze wrócę do tego dylematu.

W zasadzie w średniowieczu i później rzemieślnicy mieli do wyboru najczęściej skóry cielęce, kozie lub owcze. Tego typu skóry mogli zakupić od pergaministów.

Sprzedawcy pergaminu, Bolonia, University Library, Cod. Bonon. 963, f. 4 oraz rulony w magazynie współczesnego producenta pergaminu – >William Cowley

Pergaminiści byli często wyspecjalizowani w wyrabianiu skór określonego gatunku. Wiemy przykładowo, ze większość bolońskich pergaminów pochodziła ze skór kozich, a paryskich – ze skór cielęcych lub owczych. Wybór właściwej skóry zależał od kilku czynników. Po pierwsze od wielkości księgi, czy dokumentu; ze skóry cielęcej można było zrobić największe karty. Dlatego skryba, który miał wykonać wielką księgę chórową raczej szukał skór cielęcych. Po drugie istotne było jakiego rodzaju jest to zamówienie – czy zwykły podręcznik dla np. paryskiego studenta z XIV wieku, czy luksusowy modlitewnik dla prominentnej osobistości. Podręcznik nie musiał być wykonany na najlepszym i najdroższym materiale, gdy tymczasem zamówienie na przykład dla biskupa paryskiego wiązało się raczej z pergaminem wyższej klasy. Istotne było też, czy w księdze będzie dużo dekoracji malarskich, gdyż te wymagały materiału dobrej jakości. Często było to więc kwestią pieniędzy-jeśli zleceniodawca chciał mieć „na bogato”, to wybierał najbardziej cenione delikatne skóry, cienkie i bardzo białe. Tego typu skóry wybierano np. do małych luksusowych modlitewników, które były popularne w późnym średniowieczu.

fot. Schecter Lee , Godzinki Klaudii francuskiej (MS M.1166), The Morgan Library

Pierwsze trzy dokumenty, których kopie miałam wykonać dla Muzeum Narodowego, są rękopisami powstałymi w kluczowych momentach historii lub dla wybitnych osobistości. Kwestia oszczędności na cenie pergaminu nie wchodziła tutaj w grę. Jeden z rękopisów związany jest z Erazmem Ciołkiem, biskupem płockim, sekretarzem króla Aleksandra Jagiellończyka. Kolejny, choć nie średniowieczny, ale wykonany na pergaminie jest związany z księciem Władysławem Czartoryskim założycielem Muzeum Czartoryskich w Krakowie.

Trzeci pergamin to dokument Hołdu Pruskiego, zawierający traktat zawarty między królem Zygmuntem I Starym a Albrechtem Hohenzollernem, ostatnim wielkim mistrzem zakonu krzyżackiego. Jednym słowem są to produkty luksusowe dla luksusowego klienta. I taki pergamin postanowiłam kupić na moje kopie.

Zrobiłam próbki pergaminów determinując trzy cechy każdego z oryginałów: grubość pergaminu, kolor i gładkość. Takie próbki wysłałam wraz z opisem do dwóch producentów w Anglii i Francji mając nadzieję, że uda im się dobrać coś podobnego.

Fot. B. Bodziony: próbki pergaminów wysłane do producentów

Wracając do kwestii jakości pergaminu chcę przywołać na koniec bardzo ciekawe badania, które opublikowano w 2015 roku. Badacze pochylili się oni nad znaną sprawą niezwykle gładkich i białych pergaminowych kart XIII wiecznych Biblii, które zdumiewają swoją cienkością.

Fot. www.smu.edu, Biblia, Paryż ok. 1250, Bridwell Library, BRMS 6

Niektórzy badacze twierdzili, że taką jakość skór można było uzyskać wyłącznie z nienarodzonych zwierząt, lub bardzo małych (np. królików). Już Daniel V. Thompson negował tę teorię, jednak jak wiemy pogląd ten był powielany w wielu tekstach na temat pergaminu.

W 2015 roku zespół badaczy przebadał ponad 500 rękopisów , w tym grupę 72 XIII-wiecznych biblii prezentując zaskakujące wyniki. Badanie polegało na przebadaniu protein pobranych nowoczesną, nieinwazyjną metodą ekstrakcji elektrostatycznej.

Fot. David Keys : Pobieranie próbki z rękopisu

Okazało się że 68 % biblii zostało sporządzonych ze skór cielęcych, 6 % ze skór dorosłych owiec, a 26 % ze skór dorosłych kóz. Wygląda na to, że rzemieślnicy tego czasu (badania dotyczyły okresu ok. 1220 – 1300) doszli do perfekcji w produkcji zdumiewająco cienkiego pergaminu używając do tego, nie skór z nienarodzonych zwierząt, a zwykłych dużych skór ze zwierząt dorosłych. Wymagało to maestrii w precyzyjnym określeniu czasu kąpieli materiału w wodzie wapiennej, stężenia produktów użytych do mieszanki oraz pieczołowitości w dalszej obróbce cienkiej skóry. Po wypłukaniu naciągano ją na drewnianą ramę, a po wyschnięciu polerowano.

Pergaminiści przy pracy: po lewej – Christoph Weigel, Ständebuch, 1698; po prawej pracownik w zakładzie Williama Cowley’a. Jak widać technika pozostała taka sama.

To pokazuje, że wysokiej jakości produkt, o pożądanej cienkości można było wykonać za pomocą umiejętnej obróbki z wielu rodzajów skóry. Nie zawsze więc możemy powiedzieć ‘na oko’ z jakiego zwierzęcia dany pergamin został sporządzony.

Do dziś nie rozstrzygnęłam czy oryginały, których kopie miałam wykonać były skórami cielęcymi, kozimi czy może owczymi. Niemniej producenci przysłali mi znakomite pergaminy, które użyłam do wykonania kopii, ale o tym więcej następnym razem.

 

Bibliografia

Daniel V. Thompson, The Materials and Techniques of Medieval Painting, 1956

 Artykuł dotyczący badań z 2015 r. : https://www.pnas.org/content/pnas/112/49/15066.full.pdf

arrow-left powrót

Komentarze:

Stratos Vasdekis pisze:

Interesujący artykuł!

Liliana Sonik pisze:

Pasjonujące!
W dodatku napisane 'po amerykańsku”, czyli prosto i jasno, jak opowieść dla dziecka. Super

Barbara Bodziony pisze:

Cieszę się, że tekst okazał się ciekawy. Bardzo staram się pisać prosto, ponieważ wiem co to znaczy czytać teksty, w których rozumie się poszczególne słowa, ale wszystko jest zagmatwane. Zawsze cenię sobie artykuły i książki z nie swojej dziedziny, które czytam z ciekawością i zrozumieniem. Mam nadzieję, że uda mi się tak właśnie pisać. Jeśli to właśnie znaczy „po amerykańsku” to tak się postaram.

Krzysztof D. pisze:

Przeciekawy tekst. Pasjonujący! Zachęcający do czekania na ciąg dalszy… Prosimy o więcej

Piotr Z. pisze:

Natknąłem się zupełnym przypadkiem na ten wpis, jest arcyciekawy! Czy planuje Pani inne/podobne publikacje? A może gdzieś indziej da się poczytać Pani teksty? Pozdrawiam serdecznie

Barbara Bodziony pisze:

Dzień dobry

Dziękuję. Wyłuskałam Pana wpis ze spamu… 600 wiadomości spamowych. tak, moim dobrym postanowieniem jest kontynuacja tego bloga. Kiedyś pisałam artykuły do kwartalnika Iluminacje na temat pigmentów. Zapraszam! Ponoć można dostać stare numery.

Skomentuj Piotr Z. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *